poniedziałek, 28 maja 2012

TPK II: Krzeszowice - Zamek Tenczyn - Wola Filipowska

Zamek Tenczyn

Postanowiliśmy zdobyć dawną polską twierdzę. Zamek Tenczyn swoje lata świetności ma już za sobą, ale jego ruiny są ciekawą pocztówką z czasów przeszłych. Nasza wędrówka miała więc znamiona podróży do przeszłości.

Nasza podróżnicza armia się rozrosła. Dwadzieścia kilometrów (bo tyle mniej więcej przeszliśmy) nie było straszne nawet dla najmłodszego pokolenia.

Drużyna zdobywców

Na trasie spotkaliśmy przedstawiciela nieparzystokopytnych. Dzisiaj trudno uwierzyć, że niegdyś konie żyły jako dzikie zwierzęta. Koń został udomowiony około 3,5 tysiąca lat p.n.e.

Koń jaki jest, każdy widzi

Pierwsze kilometry były powtórką z poprzedniej wyprawy: Krzeszowice - Rudawa. Chcieliśmy trochę zmodyfikować drogę i zboczyć z czerwonego szlaku na czarny (dawnego górnictwa), ale nie odnaleźliśmy miejsca, w którym szalki się rozłączają. Tym samym nasza droga ciut się wydłużyła względem początkowo zaplanowanej trasy.


Drużyna dawała odpocząć swoimi nogom i posilała się domowymi pysznościami wpatrując się soczystą zieleń takich trawiastych polanek:



 Grupa jednoznacznie stwierdziła, że asfalt to nie najlepsze podłoże dla stóp wędrowców. Na rower zaś część naszej drogi byłaby idealna. Nic dziwnego - spory kawałek szliśmy szlakiem rowerowym.


Pod nogami plątały się szyszki...


 Do zamku zostało pół kilometra.


Tuż przed podejściem na wzgórze zamkowe można uzupełnić zapasy wody w tamtejszej budce spożywczej i odsapnąć na ławeczce w cieniu drzew Jest tam też parking samochodowy dla turystów wolących "dojechać niż dojść". A przecież dochodzenie jest najfajniejsze... W budce spożywczej można też prawdopodobnie przybić pieczątkę turystyczną.


Okazało się, że zamek broniony jest kłódką i gęstymi chaszczami (czytaj: jest srogo zarośnięty oraz trwają prace konserwatorskie mające uratować zamek przed całkowitym rozkładem). Trafiliśmy więc nie najlepiej. Mimo tych przeciwności losu oraz tabunu turystów udało się złapać kilka ciekawych kadrów.



 
 
 

Zamek zbudowano na Górze Zamkowej (411 m n.p.m.), z której można ujrzeć ciekawy krajobraz (wpatrując się w panoramę trzeba zapomnieć o Drodze Krajowej A4).


W drodze powrotnej zauważyliśmy ciekawy, niespotykany wzór kostki brukowej, przypominający o tym, że we wszechświecie istnieją przeciwne, acz uzupełniające się siły (Yin -Yang).


Kresem naszej wędrówki była stacyjka w Woli Filipowskiej. Po drodze zdążyliśmy jeszcze zgubić zielony szlak rowerowy, który miał nas do niej przywieść, toteż kończyliśmy wędrówkę pytając o drogę tubylców.


A już w pociągu zdobyliśmy bardzo cenną informację turystyczną dla tego zakątka świata: jeśli kupujemy bilet z Woli Filipowskiej do Krakowa tzw. strefowy to zapłacimy mniej więcej dwa razy taniej niż za bilet tzw. normalny. PKP potrafi zaskoczyć! Sytuacja nie dotyczy piesków. Dla nich cena biletu jest zawsze ta sama (bilet za bagaż/psa).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz